Inna mentalność budowania społeczności
Niedawno przyszła do mnie przesyłka. Zagramaniczne znaczki i stempelki. Obce nadruki na kopercie. Jak nic alkaida rozsyła wąglika. Heh, trza być twardym. Przy otwieraniu wypadła piękna (choć mocno sfatygowana) pocztówka z Plejadami. Odwracam i czytam: Holiday Greetings from the AAVSO...
Dostałem kartkę od The American Association of Variable Star Observers ???! O kurde, papier, koperta, znaczek, kolorowy druk… Jak pomyśleć ilu członków ma AAVSO to trochę pracy to kosztowało. Zaglądam do koperty, a tam kolejna niespodzianka.
Czytam, czytam i naszła mnie taka niewesoła myśl. Patrząc na formę i treść tego listu, jest dla mnie jasne, że AAVSO to organizacja która wie jaki ma cel, istnieje dla niego. Skupia się na jego osiągnięciu. Zależy jej na wszystkich jej członkach którzy pomagają jej w sprostaniu zadaniom. Jest to w moim odczuciu bardzo skontrastowane z tym co obserwuję pośród polskich organizacji zrzeszających amatorów astronomii. Dla mnie, to zupełnie inne emocje, inne wartości. Wystarczyło kilka dni obserwacji ludzi z krakowskiego PTMA na zlocie w Bieszczadach parę lat temu, kilka przeczytanych wspomnień Hermesa na AF gdzie na otwarcie obserwatorium ściąga się orkiestrę, kuriozalne wręcz jazdy z prezesem OPP Polaris i człowiek widzi jak bardzo inny jest u nas świat. Skierowany na samą organizację. Na liderowanie i podkreślanie zasług. Na pewno nie jest tak wszędzie. Ale dla kogoś z zewnątrz, takie postrzeganie PTMA i lokalnych organizacji do PTMA podobnych to nie jest wyjątek. Mam nadzieje, że działacze już nad tym wizerunkiem pracują.