"Słysząc radioastronomia większości z nas pojawia się przed oczami obrazek z Arecibo i pokręcone tabelki częstotliwości i sinusoid z jakiś magicznych radioźródeł które cholera wie gdzie są. Jakieś propagacje, modulacje, amplitudy dzikie węże. Hmmm... A czy potrzebuje naprawdę wielkiego talerza anteny i szafki wypełnionej trzeszczącymi wzmacniaczami? A czy przypadkiem nie wystarczy radyjko babci które nie będzie miało permanentnego RDSa na stacje upa upa UKF, aby usłyszeć coś niesamowitego? Nie, Radyjko babci będzie odbierać tylko Toruń, ale stary Grundig wujka zgreda na którym słuchał Wolnej Europy 30 lat temu może ciągle gdzieś się wala na strychu." - Dokładnie tymi słowami rozpocząłem na astropolis.pl wątek <link> którym miałem nadzieję "wymacać" możliwości. Po 5-ciu miesiącach dopiąłem swego, słysząc w słuchawkach charakterystyczny "szum fal dalekiego wybrzeża" jak nazywany jest czasem specyficzne echo Jowiszowego sztormu słuchanego w modulacji AM. Może nie do końca na radyjku babci i antence od CB, ale na moim podwórku wcale nie stoi wielki talerz radioteleskopu :) Jeśli czujesz, że to jest coś dla ciebie, pomyszkuj w tym dziale, ale ostrzegam. Nie jestem krótkofalowcem, slang radioamatorów jest dla mnie czarną magią i nie bardzo wiem o czym do mnie mówią choć po wyjaśnieniach przeważnie okazuje się, że nadajemy na tych samych falach, tylko używając innej modulacji :) To co tu znajdziesz będzie też bardziej historią praktyka z okopu niż wykładem teoretyka. Teorii w sieci jest tyle, że każdy kto umie czytać ten slang, znajdzie w niej wszystko. Ale miejsc które mówią jak bez sprzedawania samochodu by starczyło na całą radio elektronikę (a jest to jeszcze chyba droższy sprzęt niż akcesoria dla astrofotografii) usłyszeć w słuchawkach pomruki Jowisza jest... no ja nie znalazłem :)